wtorek, 25 września 2012

Powiatowy Urząd Pracy Redemption

Pewna firma (dalej zwana Firmą) ma na mnie chrapkę. Pokazałem co umiem, stwierdzili że potrzeba im kogoś takiego jak ja. A że placówka państwowa, to i budżet planowany na rok. Księgowa zerknęła w kwity i patrząc spode łba (lub znad okularów - jak kto woli) stwierdziła, że kasy nie ma. Dyrektor główkował czas jakiś, i otrzymałem informację, że naruchają kasę z eurokołchozu - załatwią staż. Mam się tylko zarejestrować jako bezrobotny i pokazać moje lico w Wydziale Aktywizacji Bezrobotnych, a reszta to już nie moja brocha.
Poszedłem wczoraj do pośredniaka. No i chuj. Mając w pamięci moje przeżycia na poczcie głównej w Warszawie, kiedy to odczekałem jakoś tak od mezozoiku do czasów współczesnych nie w tej kolejce co trzeba, ostrożnie wybrałem właściwą kategorię przy maszynie z numerkami. Sprawdziłem też, czy moje buty a w nich ja, jesteśmy na odpowiednim piętrze.
Ostatnio byłem tu w 1998 roku, zaraz po tym, jak spełniłem swój obowiązek odbębnienia piętnastomiesięcznej służby wojskowej, dobrowolnej na siłę.

Stanowisko numer dwa

- Dokumenty poproszę.
- Byłem tu zarejestrowany.
- A to poproszę dowód osobisty. Klik, Klik... Łoooo, proszę paaanaaa...
- ???
- Tych pańskich dokumentów tu już nie ma... to znaczy one gdzieś pewnie są w archiwach, ale nie jestem w stanie ich odtworzyć... 

Kkkk...rrr...waaaaa! Czyż nie po to jest to jebane archiwum, by do niego zaglądać w przypadkach jak mój???

- Będzie pan musiał przynieść świadectwo ukończenia szkoły, świadectwa kwalifikacji oraz świadectwa pracy - biurwa błysnęła uzębieniem płukanym w corega tabs.
- Nigdzie nie pracowałem legalnie przez ten czas, za wyjątkiem jednego roku. Jestem wykonawcą wolnego zawodu, zajmuję się fotografią i spokrewnionymi czynnościami, za które ludzie dobrze mi płacą. Jedynie rok wytrzymałem pod czyimś dyktatem. Nie zależy mi na zasiłku.
- Musi pan przynieść dokumenty.

Świadectwo ukończenia szkoły po kilku przeprowadzkach najzwyczajniej przyjęło formę lotną i tym samym rozpłynęło się w powietrzu, co spowodowało konieczność wizyty w szkole mojej ukochanej, której nie widziałem i nie czułem przez lat naście. Ona mnie z resztą też. Zapłaciłem 26zł za wtórnik i następnego dnia z tymże kwitem popierdalam pod górkę celem przysporzenia rządowi Tuska jeszcze jednego bezrobotnego do ubezpieczenia.

Numerek, ping, wchodzę. Stanowisko numer trzy.


- Ale ja nie mogę pana zarejestrować
- Dlaczego nie?
- Bo nie ma Pan książeczki wojskowej
- Szanowna pani, ja z wojska wyszedłem 14 lat temu.
- Ale potrzebna jest książeczka albo zaświadczenie że odbył pan służbę wojskową
- Chwileczkę, zadzwonię do brata na WKU, zaraz podwiezie mi zaświadczenie.
- Ale co pan robił przez te 10 lat, ma pan tylko jedno świadectwo pracy, które pokrywa zaledwie rok
- Pracowałem za granicą, podróżowałem i pracowałem na czarno, bo zatrudnienie pracownika na pełny etat jest w Polsce za drogie, tym bardziej jeśli w kwitach chce mu się zapłacić tyle co w rzeczywistości. Dorabiałem też umowami o dzieło.
- To musi pan przynieść świadectwa pracy z tych umów!
- Umowa o dzieło nie jest stosunkiem pracy, nie można wystawić świadectwa pracy. Kodeks pracy wyraźnie to reguluje, o czym powinna pani wiedzieć.
- Ale jak to? Przecież jeśli miał pan umowę, to znaczy że pan pracował.
- Szanowna pani (już zaciskam zęby), moja praca na umowę o dzieło polegała na wykonaniu dzieła. W jeden dzień, a czasem w kilka godzin.
- No ale musi być świadectwo pracy...
- TO NIE JEST STOSUNEK PRACY! NIE MA I NIE BEDZIE ŚWIADECTWA! (japierdolękurwamać)
- Nie mogę pana zarejstrować.
- Dlaczego?
- Bo jaki to sens jak nie będzie pan miał prawa do zasiłku.
- Kobieto, s.am na wasz zasiłek, potrzebuję mieć status bezrobotnego, ponieważ Firma stara się o mnie, chcą mnie zatrudnić już od zaraz a nie mają na to pieniędzy, więc kasa pójdzie z dotacji unijnych, a do tego potrzebny jest mi status bezrobotnego. Od razu mówię, że nie przyjmę żadnej oferty pracy, którą mi dacie, ponieważ nie jesteście w stanie mi zapewnić takiej pracy, jaką chcę wykonywać, i w jakiej czuję się dobrze. Firma takie warunki mi zapewnia i mam podstawy sądzić, że oferty typu "sprzedawca w sklepie z materiałami budowlanymi" czy "pielęgniarka środowiskowa" nie są dla mnie odpowiednie. Prawo upoważnia mnie do tego, bym odmawiał każdej nieodpowiadającej mi oferty. Nie możecie mnie zmusić do pracy tam, gdzie ja nie chcę pracować z takich czy innych względów. Poza tym, ten urząd od wczoraj rzuca mi kłody pod nogi twierdząc, że nie może odtworzyć dokumentów mojej rejestracji z roku 1998, kiedy to już komputery tutaj były i xero również.
- No dobrze, zarejestruję pana, ale to takie wie pan... jakieś nijakie.

Pogrożono mi odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych oświadczeń, po czym wyznaczono termin następnego widzenia. Tym razem przy innym biurku. Tyle dobrego, tamta pani jest ładniejsza i jakoś jej przyjaźniej z oczu patrzy. Podpisałem stertę papierów z nieczytelnymi tabelkami, po czym udałem się do Wydziału Aktywizacji Bezrobotnych.

Puk puk

W pomieszczeniu o powierzchni 12 metrów kwadratowych stoją cztery biurka, a przy nich czterech specjalistów na pełnych etatach, a wszyscy wdychają to samo powietrze. Zastanawiam się, czy nie wciągnąć trochę z korytarza, bo jak piąta osoba tam wchodzi to na prawdę robi się duszno.


- Dzień dobry, chciałbym porozmawiać o stażu w Firmie.
- A to musi pan poczekać.

Mus to mus, kurwa. Nie na takie rzeczy się w życiu czekało. Drepcząc po korytarzu w tę i we w tę rozładowałem 70% baterii w telefonie czytając o zamianie ciał z katastrofy smoleńskiej, o tym, że Iran sra ze strachu przed amerykańskim arsenałem atomowym, o tym, że baba w Koluszkach cośtam cośtam...

Minęła jebana godzina, ani się nie spojrzałem. Nie no, myślę, zaraz tam wejdę z drzwiami.

Puk puk (numer dwa)

- Dzień dobry, chciałbym porozmawiać o stażu w Firmie.
- A to proszę, prosze bardzo
Chuj mnie strzela, bo pewnie dreptałbym do starcia podeszw w butach a nikomu nawet się dupy ruszyć nie chciało, "bo on na pewno już sobie poszedł". Ja pierdolę, co za ludzie!

- Firma wysłała do Państwa wniosek o przyznanie środków na staż, chciałbym się dowiedzieć, jak wygląda dalej procedura, czy mam przynieść jakieś dokumenty...
- Tak, przysłano kilka wniosków. Teraz musimy rozpatrzyć te wnioski, ponieważ mamy ich dużo, nie tylko z Firmy, jak zapewne się pan domyśla.
- A czy może mi pani powiedzieć, kiedy - przewidywalnie - mogłoby dojść do wspomnianego rozpatrzenia?
- Ustawowo do 30 dni, proszę być z nami w kontakcie.

Tak więc spędziłem dziś godzinę na korytarzu tylko po to, żeby dowiedzieć się o ustawowym terminie rozpatrzenia wniosku. Zapewniam, że od jutra rozpoczynam akcję dowiadywania się o mój wniosek. Będę w takim kontakcie z ludźmi od wniosków, że dawno nie mieli takowego. Tak jak główny bohater z filmu "Shawshank Redemption" wysyłał listy do kongresu - codziennie jeden - i wszystkie w tej samej sprawie, tak ja będę dzwonił do nich codziennie dowiadywać się czy owo rozpatrzenie miało miejsce.

A potem przyjdę do nich i ich zjem!

1 komentarz: